Dominique Poinsenet, Cervantes, Jezus Chrystus, Maryja,  34lo, liceum Cervantesa, Wilkowojski
............. Strona główna ..... Biblia..... Jan Paweł II..... Centrum Myśli JP2..... Pope to You.............

Marcin Zimbicki
naucz. jęz. polskiego


Tablet - gadżet, zabawka,
czy użyteczne narzędzie pracy?

Z hi-endową technologią jesteśmy za pan brat, o czym świadczy chociażby nasze szkolne ksero. Dla miłośników zaawansowanych e-urządzeń przedstawiamy jednak nieco bardziej wyrafinowaną grupę produktów. Przeczytajcie nasz krótki przedświąteczny poradnik po tabletowym świecie.


Wprowadzenie, czyli czym jest technologiczny rasizm?

Osoby uważnie przyglądające się życiu społecznemu ( w trudnym języku dorosłych nazywamy ich socjologami) znalazły ostatnio termin oddający zjawisko rozwijającej się ponad miarę gadżetomanii, zwłaszcza takiej, która służy głównie wypromowaniu samego siebie, zaznaczenia stylu i statusu materialnego. Tym terminem jest technologiczny rasizm. W miejskiej dżungli przysłowie jak cię widzą, tak cię piszą sprawdza się znakomicie. Idąc chodnikiem, poruszając się środkami komunikacji miejskiej, przysiadając na kawę, kupując gazetę w kiosku, każdy z nas staje się mimowolnie wystawionym na półce sklepowej towarem dla swojej grupy docelowej. Coraz większą rolę w określaniu atrakcyjności posiadacza w oczach innych ludzi odgrywają elektroniczne gadżety. Zajmują status zarezerwowany dotychczas dla eleganckich zegarków, wiecznych piór i dobrze skrojonych garniturów, tyle że na poziomie dostępnym dla większej liczby użytkowników. Zjawisko samo w sobie jest jak najbardziej normalne, ale niekiedy posiadanie jakiegoś przedmiotu, zwłaszcza w środowisku młodej wielkomiejskiej hipsterki, jest po prostu koniecznością (tak jak koniecznością jest posiadania konta na facebooku , najlepiej z pokaźnym spisem przyjaciół w pakiecie). Osoby nie posługujące się na przykład smartfonami Apla, tabletami, czy błyszczącymi odtwarzaczami empetrójek zaopatrzonych w gustowne słuchawki z czerwoną literą b, mogą trafić do technologicznego getta, piekła wykluczonych z życia towarzyskiego ofiar bezlitosnego systemu autopromocji. Będą niewidoczni. I przepadną w szarej masie użytkowników starych i brzydkich komórek, topornych komputerów, kiepskich odtwarzaczy z allegro. Jest tylko jeden sposób żeby nie poddać się technologicznemu rasizmowi - należy wznieść się na wyżyny konsumpcji i stać się Posiadaczem.

Posiadać, ale co? Ale jak? Ale po co?

Najpierw należy zastanowić się, do czego będę używać mojego cudeńka, gdzie będę z niego korzystać, a wreszcie najważniejsze : co do mnie najbardziej pasuje - rozbudowany smartfon, prosty ale funkcjonalny e-reader, czy posiadający większość funkcji poprzedników tablet. Porządny smartfon wiąże się z niemałymi kosztami, jest duży, nieporęczny i trzeba do niego dokupić durnowate etui a bateria wyczerpie się zanim jeszcze zdążymy się nim znudzić, ponadto deformuje spodnie lub wypada w najmniej oczekiwanych chwilach, co powoduje rysy na obudowie i sercu Posiadacza. Stanowczo odradzamy smartfony, chyba że akurat jesteśmy na wakacjach w przepięknych okolicznościach przyrody i potrzebujemy czegoś do wbicia śledzia w ziemię, żeby namiot nam nie runął.

Kolejną opcją jest elektroniczny czytnik, który może nas skusić nie tylko ceną (od 400 zł. możemy mieć pewną nadzieję, że to w ogóle zadziała), ale również wagą i rozmiarami (dodatkowe pół kilo, które zmieści cię do każdej torebki i prawie każdej kieszeni) a także wyświetlaczem. Technologia e-papieru nie męczy wzroku, nie odbija światła i daje wrażenia zmysłowe porównywalne z czytaniem prawdziwej książki, a kto wie, może wkrótce producenci obmyślą produkt imitujący zapach drukarskiej farby, który cenią sobie niektórzy czytelnicy. Droższe modele zaopatrzone są w dotykowe i podświetlane ekrany, fizyczną klawiaturę do robienia notatek, funkcję podkreślania wybranych fragmentów tekstu i przelewania ich na przykład do worda lub innego programu do edycji tekstu, czy moduł wifi. Mogą również łączyć się z Internetem za pomocą 3g, tak jak telefony. Główną wadą tego typu urządzeń jest ich wąska specjalizacja. Czytnik to czytnik, filmu na nim nie obejrzymy, nie umilimy sobie drogi do pracy, słuchając muzyki, a nawet jak cudem złapiemy połączenie internetowe przez wifi, to czarnobiały ekran i niezbyt intuicyjna przeglądarka może nas skutecznie zniechęcić do podglądania życia naszych ulubionych gwiazd na portalach plotkarskich. Jeżeli więc lubisz sobie poczytać i cenisz możliwość chodzenia z lekkim plecakiem lub torebką, kup natychmiast. Najlepiej sprowadź bezpośrednio zza oceanu - przepłacisz o cło i koszty wysyłki, ale zapewnisz sobie dużo lepszy serwis w stosunku do niepewnego sprzedawcy z allegro. Jeśli nie jesteś jeszcze Czytelnikiem tylko zwykłym konsumentem, chcącym wyratować się z technologicznego getta - odpuść sobie i zbieraj na kolejne urządzenie z naszej listy.

Dachówki - tak pieszczotliwie określane są tablety w fachowej prasie. To udane dziecko sztuki designerskiej i marketingu ma oczywiście największą rozpiętość możliwości, a więc, drogi (przyszły) Posiadaczu, da ci najwięcej frajdy. Jest to przeważnie kombajn multimedialny oparty na smartfonowym systemie operacyjnym Android. Bez problemu poszybujesz z nim w przestworza Internetu, zgrasz się, aż będziesz miał pęcherze na palcach, jak trzeba napiszesz mail, pracę domową albo tekst o tabletach do szkolnej gazetki. Posłuchasz muzyki. Obejrzysz ulubione video w HD. Nakręcisz film a potem go zmontujesz i wrzucisz na wszystkie portale społecznościowe w tej galaktyce. Na kilkugigowym dysku przechowasz najważniejsze dokumenty i będziesz miał je zawsze pod ręką. A przede wszystkim dzięki setkom, a nawet tysiącom darmowych ( i płatnych) aplikacji dalej rozszerzać będziesz możliwości maleństwa - zrobisz z niego syntezator, studio nagrań, pracownię malarską, ciemnię fotograficzną i przenośne laboratorium, wedle uznania i fantazji. Możesz rozszerzać funkcjonalność tabletu również o zewnętrzne urządzenia. Dzięki portom usb podłączysz do niego fizyczną klawiaturę, stację dokującą, prawdopodobnie nawet projektor multimedialny. Za sprawą specjalnych programów bez problemu zamienisz swojego tabsa w czytnik książek, a od biedy nawet z niego zadzwonisz. Tablety sprzedawane są w oszałamiającej liczbie konfiguracji. Dla tych, dla których liczy się wygoda i odwzorowanie detali polecamy większe, ale i sporo droższe, dziesięciocalowe urządzenia, osobom potrzebującym czegoś przenośnego, radzimy zakup tabletu o przekątnej ekranu 6 bądź 7 cali. Rozpiętość cenowa jest olbrzymia. Najtańsze urządzenia tego typu możemy dostać już za ok. 300 złotych, jednakże należy zwrócić uwagę, że będą to egzemplarze egzotycznych marek, oparte na starych wersjach Androida, zaopatrzone w małą ilość pamięci i kiepski procesor. Najważniejszy komponent, czyli ekran, będzie miał niską rozdzielczość a jego dokładność z pewnością nie raz da nam się we znaki. Słowem no fun. Low-endowy tablet to propozycja dla niewymagających albo dla desperatów (albo dla niewymagających desperatów). Z kolei produkty z wyższej półki to technologiczne cacuszka, za które można zapłacić ponad dwa tysiące złotych. Za tę cenę dostaniemy nawet 16 GB pojemności dyskowej, 2GB RAM i bardzo wydajną baterię. Najbardziej rozsądnym posunięciem wydaje się zakup urządzenia ze średniej półki cenowej (800-1200 zł). Możemy spodziewać się przyzwoitych parametrów oraz eleganckiej i trwałej obudowy.

Oczywiście, jeżeli NAPRAWDĘ potrzebujemy tabletu.


***