............. Strona główna ..... Biblia..... Jan Paweł II..... Centrum Myśli JP2..... Pope to You............. |
ks. abp. Józef MichalikZa Kościół powinien odpowiadać każdy chrześcijanin
Homilia ks. abp. Józefa Michalika wygłoszona podczas Pasterki sprawowanej w bazylice archikatedralnej w Przemyślu dn.24.12.2010 r.
Czcigodni Bracia w powołaniu pasterskim, drodzy Bracia i Siostry! Oto mamy przed sobą historyczne wydarzenie. Dzięki bowiem świadectwom historii łatwo jest dotrzeć do Jezusa z Nazaretu urodzonego w Betlejem. Historyk podaje nam wskazówkę, w jaki sposób można tę prawdę historyczną potwierdzić. Cesarzem rzymskim był August i to on wyznaczył jako wielkorządcę w Syrii Kwiryniusza. Docierając do nich, wiemy, że właśnie w tym czasie zarządzono spis ludności. I pokolenie Dawida miało się dać zapisać w mieście Dawidowym, w Betlejem - Józef więc i Maryja, jako pochodzący z tego pokolenia tam zdążali. I jesteśmy świadkami tego bardzo realistycznego, przepięknego, bardzo ludzkiego opisu, jak w Betlejem, przy dużym napływie ludności, w stajence rodzi się Zbawiciel świata. Ale w tym miejscu przekraczamy historię, tu wkraczamy w dziedzinę wiary. I jeśli Jezusa historii łatwo jest zaakceptować, to Jezusa Zbawiciela, Mesjasza, oczekiwanego przez Naród Wybrany od pokoleń trzeba przyjąć wiarą. I tu dla niejednego z nas rodzi się pewien problem - trzeba uwierzyć w Boga, który stał się człowiekiem, który poddaje się warunkom ludzkiej niedoli, ucieka przed zbrodniarzem - potrzebny jest ten "krok wiary", który człowiek powinien uczynić w kierunku Boga, żeby zrozumieć, że te wydarzenia zbawcze dzieją się ze względu na nas i że Bóg dlatego, że jest wszechmocny, staje się tak mały, tak nieporadny, tak oddany ludziom - tak kocha człowieka, tak jest w nim zakochany. Do słynnego już dzisiaj Św. O. Pio, stygmatyka, przychodzili ludzie z różnymi kłopotami i w sprawach zdrowotnych i w sprawach duchowych. Pewnego razu przyszedł do niego człowiek i powiedział: "Ojcze, ja nie wierzę w Boga". A O. Pio popatrzył na niego i powiedział: "Nie martw się synu, ale Pan Bóg wierzy w Ciebie!". To jest właśnie ta właściwa perspektywa: Pan Bóg jest nami zainteresowany. Każdy z nas jest niezwykle ważny przed Bogiem. Skoro Bóg staje się człowiekiem to po to, żeby na sposób ludzki do nas mówić i żebyśmy mieli zasługę w tym kroczeniu w kierunku Boga. W perspektywie wiary każde wydarzenie, którego jesteśmy świadkami w tym kościele, w tej Świętej Liturgii, nabiera innego wymiaru. Jeśli z wiarą bierzemy do ręki Księgę Ewangelii, powinniśmy uznawać, że mieszka w niej Słowo Boże, które w nas, we mnie chce się stać ciałem, że to Bóg przez Słowo Boże chce zamieszkać we mnie, chce się utożsamić ze mną, zanurzyć mnie w swoim sercu, chce mnie ubogacić Duchem Świętym, żebym się poczuł dzieckiem Bożym. Dzisiaj kapłani w swoich pacierzach rozważają medytacje na Boże Narodzenie. Św. Augustyn mówi: "Radujmy się, bo nie ma miejsca na smutek, kiedy rodzi się życie". Właśnie w Boże Narodzenie przybliżyło się do wszystkich Boże zbawienie. A więc, Bracie i Siostro, nie masz prawa wątpić w miłosierdzie Boże, nie masz prawa wątpić, że jesteś za słaby, że nie dasz rady. To dla ciebie, i dla mnie przychodzi Bóg na ziemię, dopełnia się wielkie dzieło zbawienia. Przebudź się, człowieku - kontynuuje św. Augustyn - dla ciebie Bóg stał się człowiekiem. A św. Leon Wielki mówi: "Poznaj, chrześcijaninie swoją godność, stałeś się uczestnikiem Boskiej natury, porzuć swe wyrodne obyczaje, żyj jak dziecko Boże". Otrzymujesz dodatkową pomoc, motywację i szansę. To jest właśnie ta wielka perspektywa, która się przed nami otwiera, że szatan zostaje pokonany. We mnie i przeze mnie, że nie ma miejsca na jego królestwo, chociaż on łatwo nie zrezygnuje. Rozejrzyjmy się dookoła. Widzimy, że i dzisiaj ten wysiłek księcia ciemności jest w świecie obecny. Jego moc została zmiażdżona, ale nie wyeliminowana. Nie pokona jednak człowieka, jeśli człowiek sam się nie włączy w jego dzieło. Maryja, Nowa Ewa oraz Jej i Boży Syn, Bóg-Człowiek dokonuje przewartościowania świata na stronę Bożą, ale człowiek pozostaje wolny. Dowiadujemy się i widzimy, że nawet w naszym otoczeniu są różne stowarzyszenia tajne czy scjentologiczne, są różne grupy wróżbitów, są ucieczki o porady do kart, do tarotów, do kamieni przeróżnego rodzaju... a to są przecież złudzenia, zwykłe zabobony. Ilekroć prawdziwa wiara słabnie, wtedy podnosi głowę książę ciemności. Słaby człowiek szuka oparcia w pozorach, a trzeba, żeby się opierał na fundamencie mocnym, żeby się opierał na Tym, który jako Boży Syn stał się człowiekiem ze względu na niego. Trzeba, żebyśmy sobie uświadamiali, że jesteśmy świadkami wielkiego zamieszania. Książę ciemności nie zrezygnuje z obecności na tym świecie. Sieje zamieszanie, zwalcza obecność Boga, miesza, próbuje wmówić ludziom, że prawo Boże, obiektywne nie istnieje, że człowiek sam decyduje co dobre i co złe. A zatem, to właśnie dziś jest ważny moment, żebyśmy sobie powiedzieli, że nie możemy na to pozwolić. Skoro przyjęliśmy Chrystusa jako Bożego Syna, skoro przeżywamy to Boże Narodzenie świadomie, otwieramy serce, idziemy na drogę zbawienia, to trzeba żebyśmy na niej wytrwali. Chrystus dlatego, że stawia wymagania i otwiera wielkie perspektywy przed człowiekiem, a nie przed szatanem, staje się niewygodny. I cały wysiłek zazdrości złego ducha idzie w kierunku żeby to wyeliminować. Jesteśmy świadkami, jak dzisiejszy świat stara się wyeliminować krzyż. Czytam we wczorajszej "Rzeczpospolitej"(23.XII.2010), że Unia Europejska wydała kalendarz dla uczniów, w którym widnieją święta różnych religii: jest Halloween, jest Święto Nauczyciela i rok muzułmański, są święta różnych - hinduskich i nie tylko - religii. Bożego Narodzenia nie ma, Wielkanocy nie ma. Wykreślone. Niewygodne. Europa, która się wstydzi swoich korzeni, łatwo się skazuje na zagubienie. Jeśli oderwiemy się od fundamentów, łatwo popłyniemy z powiewem wiatru. Czytam też w tych dniach, że UNESCO, a więc instytucja światowa, powołana do szerzenia kultury, występuje z zaleceniem, żeby uczyć bezpiecznego seksu, i to od niemowlęcych lat, wprowadzać człowieka w życie seksualne, tj. budzić instynkty, zaniżać kulturę, a kultura to integralny, pełny rozwój człowieka. To nie egoizm, nie gra na instrumencie tylko biologii. Kultura to cały człowiek, to sumienie, perspektywa nadprzyrodzoności, nieskończoności, to transcendencja, ale i miłość do tego, co ziemskie, harmonia całości. Pokonywanie egoizmu, szczera spowiedź i zmaganie się z samym sobą - to jest szczyt kultury człowieka. Trzeba, żebyśmy sobie to dziś powiedzieli i nie dali sobie ukraść naszej europejskiej kultury, naszej polskiej, chrześcijańskiej, wyrosłej z Ewangelii kultury, naszej tradycji narodowej, która każe wszystkie wydarzenia odnosić do Boga i z miłością, z przebaczeniem, z życzliwością traktować drugiego człowieka. Przychodzą czasy, kiedy trzeba żeby za Kościół odpowiadał każdy chrześcijanin; za Kościół nie może odpowiadać tylko papież i biskup, kapłan czy zakonnica. Widzimy, jak bardzo trudno przebić się właśnie z tymi prawdami przez współczesną mentalność. Patrzę na wydarzenia ze Strasburga. Znamy słynny proces ze szkołą włoską, w której domagano się zdjęcia krzyża. Powstała wielka awantura w całej Europie. Wiele państw europejskich, nawet Rosja, złożyło protest do Trybunału Unii Europejskiej, że eliminowanie judeochrześcijańskiego etapu z historii Europy jest barbarzyństwem, jest kłamstwem historycznym, i że chrześcijanie mają prawo do krzyża tak jak wszystkie inne wyznania do swego symbolu. Polska nie stanęła wśród tych dziesięciu państw, broniących prawa do obecności krzyża w życiu publicznym. To jest bardzo wymowny moment, żeby sobie uświadomić, że dzisiaj próbuje się Kościół ograniczyć nie tylko od zewnątrz jakimiś drastycznymi przepisami, ale jesteśmy świadkami, jak dzisiaj, w niektórych środowiskach kościelnych szerzy się niezrozumienie czym jest Kościół. Oto zakonnik występuje z krytyką - nie swego zakonu, tylko Kościoła, biskupów, którzy godzą się na obecność w polskim Kościele Radia Maryja, Telewizji Trwam, a co gorsza, nawet tam występują. Najlepiej więc zamknąć to środowisko, potem się wyeliminuje "Rzeczpospolitą", potem jeszcze inne niewygodne pisma, żeby została tylko jedna linia patrzenia, żeby tylko jeden miał prawo obywatelstwa. Wtedy będzie dopiero porządek. Każdy świadomy chrześcijanin w Polsce musi powiedzieć, że źle jest, jeśli jako autorytet moralny w debatach mistrzów telewizyjnych promowany jest ekszakonnik, który, w pewnym momencie podeptał przysięgę złożoną Bogu i odszedł od swych ślubów. To jest człowiek tragiczny, biedny, można i trzeba mu współczuć, ale trzeba też powiedzieć, że się zagubił w życiu, bo przecież był dorosłym człowiekiem. Ale czy dzisiaj może on być autorytetem moralnym? Czy może być wyznacznikiem dla sumień? Ze współczuciem, z bólem i z niepokojem to mówię. Chrystus za to, co mówił, życie oddał. Trzeba słabość nazwać słabością, a nie robić bohaterstwa z momentów słabości. Jako wzorzec moralny trzeba stawiać zwycięstwa nad sobą, wierność danemu słowu, zwyciężanie trudności w małżeństwie, a także wszystkie pokonane trudności w relacji do Pana Boga. Trzeba pamiętać, że Bóg, mimo wszystko, jest blisko mnie i warto radować się Nim jako Dobrem Najwyższym i cieszyć się, ile razy widzę dobro i zwycięstwo dobra. Żłóbek betlejemski zawiera także przesłanie o roli trudności, cierpienia. Przecież Maryja, w dzień narodzin Jezusa, nie spotkała się z aplauzem, Józef pukał do wielu drzwi, nigdzie nie chcieli ich przyjąć. Ostatecznie bieda, trudne warunki, ucieczka przed Herodem, potem wygnanie w Egipcie, emigracja... I myślę, że cierpienie i w naszym życiu jest przewidziane. Trudność, droga pod górę, jest niekiedy próbą charakteru, ale zawsze jest egzaminem wierności Panu Bogu. 29 maja 1994 r., w 13 lat po zamachu, Jan Paweł II po 4-tygodniowym pobycie w szpitalu, w czasie modlitwy "Anioł Pański" powiedział bardzo ciekawe słowa, do których kilkakrotnie wracał: "Chciałbym wraz z Maryją, w tym jej miesiącu, podziękować Panu Bogu za cierpienie. Przemyślałem moje życie, przemyślałem moją posługę. Zrozumiałem, że potrzebna jest droga cierpienia, że ewangelizacja cierpienia jest ważna. Ewangelia cierpienia to Ewangelia świadectwa". Myślę, że to jest wielkie przesłanie, żeby umieć dziękować Bogu za cierpienie, za trudność, za czas próby. Bo jeśli krzyż zaistniał w moim życiu, to jestem blisko Chrystusa, który właśnie przez krzyż zbawia, Chrystusa, który wszystko oddaje, a więc i ja powinienem dać to, co mogę. Wszystko oddawać. Czasy, które idą, będą bardzo ważne, bo Kościół będzie potrzebował każdego z was, bracia i siostry, jako misjonarzy, każdego dziecka, młodego człowieka, każdego kto autentycznie będzie wierzył, kto będzie bliski Bogu i Jego zbawczej woli; odtąd nie będziemy sobie mogli pozwolić na połowiczną służbę Bogu. Idą czasy, w których to my zdecydujemy o losach Kościoła w naszej Ojczyźnie, w których trzeba i warto będzie w pełni angażować sięw życie wiary. W 1964 roku zmarła, w stosunkowo młodym wieku, założycielka bardzo ciekawego ruchu kościelnego, Magdalena Delbrel, która mówiła, że to w świecie najprawdziwiej służy się Panu Bogu. Zgromadziła wokół siebie sporą grupę ludzi i mówiła że "chrześcijanin jest w stanie kościelnym, tak samo jak jest w stanie łaski uświęcającej". Chrześcijanin powinien zawsze żyć w stanie łaski, ale każdy chrześcijanin, świecki a tym bardziej duchowny, powinien jeszcze być człowiekiem stanu kościelnego, żyć, oddychać Kościołem. Ma ten ziemski, niedoskonały Kościół kochać, bo to jest jego matka, bo w nim się urodził do życia nadprzyrodzonego, do wiary. Ile to razy dzisiaj słyszymy: "Ja jestem chrześcijaninem, ja jestem katolikiem, ale w sprawie in vitro nie akceptuję nauki Kościoła; w sprawie regulacji poczęć, czy przedmałżeńskiego współżycia, to ja mam swoje zdanie. Nie, bracie i siostro, ty nie możesz mieć innego zdania jak Chrystus. On lepiej wie, co nam potrzebne. On stał się człowiekiem, oddycha, żyje na tej ziemi i chce nas zbawić za cenę pokonywania, a nie poddawania się własnym słabościom. Naszym zadaniem jest głosić prawdziwą Ewangelię, przejąć się Jego słowem, żyć Chrystusem i tam gdzie nie ma miłości, nieść miłość; tam gdzie nie ma wierności Bożemu prawu, nieść słowo o wartości Ewangelii. To jest właśnie nowe powołanie współczesnego chrześcijanina do apostolstwa, do głoszenia Ewangelii życiem, ale też i słowem. Ale żeby to się mogło stać, trzeba tę Ewangelię poznać i pokochać. I dopiero wtedy, chrześcijaństwo jest bogactwem i ukazuje swoje bogactwo każdemu, nawet najsłabszemu człowiekowi. Amen. Źródło: http://jadwigalegnica.pl/
|